Numer 2 / 2004

Caine Variations

Przemysław Psikuta

Czy pamiętacie jeszcze rozswingowane do nieprzytomności interpretacje Bacha autorstwa Jacquesa Loussiera oraz zespołu Swingle Singers? Albo legendarny Modern Jazz Quartet czarujący zaskoczonych słuchaczy własną techniką instrumentalną w obrębie czterogłosowej fugi??? Ależ to były koszmarki… Znaki czasu, w którym powstawały. Błahe reinterpretacje klasycznych szlagierów pozbawione głębszego spojrzenia na materię muzyczną, oraz lekceważące esencję tych dzieł. Pozbawione także odwagi i prawdziwych emocji, a, co za tym idzie, treści.

I gdy wydawało się, że sensowniejsze (choć przecież też nie do końca udane) łączenie jazzowej improwizacji z muzyką klasyczną pozostanie wyłącznie w kręgu zainteresowań tak zwanego Trzeciego Nurtu (Gunther Schuller, John Lewis, Lee Konitz, Milton Babbitt) – na muzycznym firmamencie pojawił się Uri Caine. Ten amerykański pianista żydowskiego pochodzenia, począwszy od wydanej w roku 1997 płyty Urlicht/Primal Light, zawierającej kompozycje Gustava Mahlera, kontynuuje serię nagrań wykorzystujących arcydzieła klasycznych mistrzów.

MAHLER

Od niego Caine rozpoczął i na nim, jak dotychczas, zakończył swój postmodernistyczny dialog z klasykami, w międzyczasie wydając jeszcze podwójny album koncertowy Mahler In Toblach: I Went Out This Morning Over The Countryside (1999; W&W 910 046-2), eksploatujący jazzową improwizację i windujący poprzeczkę mahlerowskiego szaleństwa naprawdę wysoko. Ale od początku. Urlicht/Primal Light (1997; W&W 910 004-2) to pierwsza pozycja wydana przez – dziś już legendę wydawców niezależnych – niemiecką firmę płytową Winter & Winter. Caine’owska interpretacja nawiązuje do muzycznej biografii Mahlera, który wyrastał w otoczeniu kultury żydowskiej, wobec czego amerykański kompozytor szczególny nacisk położył właśnie na wyeksponowanie elementów żydowskich. Czternastoosobowy zespół eksperymentuje na bazie fragmentów z I, II i V Symfonii, oraz z cyklów pieśni:Kindertotenlieder, Des Knaben Wunderhornoraz Das Lied von der Erde. Do owych kompozycji muzycy często wtrącają cytaty z pieśni żydowskich, nierzadko transponując je do odległych od oryginalnych melodii, molowych tonacji, co czyni całość kapryśną i nieprzewidywalną.

Jeśli chodzi o najnowszy mahlerowski album Caine’a – Dark Flame (2003; W&W 910 095-2), to w przetwarzanym repertuarze znalazły się przede wszystkim właśnie pieśni austriackiego kompozytora. Przekaz werbalny jest tu wszechobecny, pierwszoplanowy i występuje w postaciach: klasycznego śpiewu, melorecytacji, chóralnej pieśni gospel, czarnej wokalistyki jazzowej (wyśmienita Barbara Walker!), a także żydowskiego kantora.

WAGNER

Orkiestrowe fragmenty z oper Wagnera (Tristan i IzoldaTannhäuser, LohengrinŚpiewacy norymberscyWalkiria) zagrane przez kameralny ansambl Caine’a w weneckich kawiarenkach w obecności hałasującej knajpianej publiczności. Trudno o coś bardziej absurdalnego i jednocześnie bezczelnego! A przecież Wagner e Venezia (1997; W&W 910 013-2) to chyba najbardziej lubiana pozycja pośród sympatyków amerykańskiego pianisty, a to dlatego, iż ma ona niepowtarzalny, niespotykany na innych produkcjach Caine’a nastrój, zachwyca spójnością, logicznym rozwojem przyjętej konwencji, jak również, a może przede wszystkim, dlatego, że Caine bardzo ściśle pilnuje nutowego pierwowzoru, zamieniając tylko ogrom wagnerowskiego brzmienia w akustyczny sekstet (dwoje skrzypiec, wiolonczela, kontrabas, akordeon i fortepian).

SCHUMANN

I kolejny kontrowersyjny zabieg. Płyta Love Fugue (2000; W&W 910 049-2) to konceptualny album ułożony z dwóch przenikających się arcydzieł Schumanna, wykonywanych przez dwa różne zespoły. Kwartet fortepianowy Es-dur op. 47 zaprezentowany zgodnie z literą oryginalnego tekstu przez włoskich kameralistów La Gaia Scienza sąsiaduje tu ze słynnym romantycznym cyklem pieśni Dichterliebe op. 48 „zdeformowanym” przez Uri Caine Ensemble. Czteroczęściowy układ Kwartetu został tu zaburzony, czyli poprzedzielany konkretnymi przeróbkami pieśni, z czego wynikły jedyne w swoim rodzaju kontrasty stylistyczne i emocjonalne.

Warto zwrócić uwagę, że Caine zestawił ze sobą dwa kolejne opusy Schumanna, rodzące się w głowie kompozytora dokładnie w tym samym czasie i prawdopodobnie przenikające się wówczas jeszcze bardziej. Podczas słuchania opracowań lirycznych pieśni ze zbioru Miłość poetyna plan pierwszy wysuwa się maestria aranżacyjna, z jaką Caine i spółka traktują oryginał. Za partie wokalne odpowiada pięcioro śpiewaków, spośród których najbardziej intrygująco wypadają: nieobliczalny David Moss i Mariko Takahashi, popisująca się niezwykłymi japońskojęzycznymi narracjami w dwóch ogniwach cyklu.

BACH

Caine rozpoczął od neoromantyków, później zajął się twórczością Schumanna, wreszcie dojrzał do Bacha. A jeśli Bach, to oczywiście Wariacje Goldbergowskie BWV 988 – opus magnum techniki wariacyjnej, obiekt wymarzony dla takiego entuzjasty cross-over, jakim jest bohater naszej opowieści. The Goldberg Variations (2000; W&W 910 054-2) w wersji Caine’a trwają w całości 154 minuty. Nikt nigdy nie rozciągnął ich do tego stopnia. Aria i 70 (a nie oryginalne 30!) wariacji nie tylko na jej temat w wykonaniach przeróżnych. Szczyt eklektyzmu i instrumentalnych konfiguracji różnej maści.

Wariacje na temat wariacji. Wariacje na temat stylów innych kompozytorów (Vivaldiego, Haendla, Mozarta, Verdiego, Rachmaninowa). Wariacje na temat barokowych form i technik polifonicznych (fuga, fughetta, fugato, kanon, imitacja). Wariacje na temat muzyki naszych czasów (elektronika, sample, pętle rytmiczne, preparacje) i czasów niezbyt nam odległych (ragtime, gospel, jazz, walc, tango, samba, muzyka klezmerska). Istny raj dla osłuchanych i sprawnie poruszających się w literaturze muzycznej. Kopalnia wiedzy dla wychowanych w klubach techno. 

BEETHOVEN

Jeśli powiedziało się Goldberg, to trzeba powiedzieć… Diabelli. 33 Wariacje C-dur na temat walca Diabellego op. 120 reprezentują szczyt Beethovenowskiej techniki wariacyjnej, zajmując miejsce równie poczesne, jak Wariacje Goldbergowskie w spuściźnie Bacha. Do nagrania Diabelli Variations (2002; W&W 910 086-2) pianista zaprosił jeden z najlepszych i najbardziej rozchwytywanych zespołów naszych czasów grających na instrumentach z epoki, czyli Concerto Köln. Sam zasiadł za popularnym niegdyś modelem fortepianu Erarda z roku 1839.

Strategia dotycząca obsady, instrumentacji i warstwy brzmieniowej całego cyklu znów intryguje i zmusza do myślenia! Wydawać by się mogło, że jest to ze strony Caine’a propozycja najpoważniejsza, najbardziej spójna wyrazowo i stylistycznie. I z pewnością na pierwszy rzut ucha tak właśnie jest. Jednak gdy przyjrzymy się poszczególnym wariacjom z bliska, gdy prześledzimy kolejne wątki Beethovenowskiej narracji (w przypadku tej płyty trzeba dobrze znać oryginał!) odkryjemy drugie dno. Cała gama przestawień rytmicznych, subtelne synkopy fortepianu, swingujące ornamenty i figuracje – wszystko podane z olbrzymią finezją i wyrafinowaniem. Orkiestra odczytuje intencje solisty wręcz idealnie, gra bardzo oszczędnie, zaskakując wstrzemięźliwością, kiedy zaś trzeba – tryska energią, a wszystko to podszyte ironią (pojawiają się ukryte cytaty z II, III, V i IX Symfonii Beethovena).

I jeszcze jedno – okładka Diabelli Variations, która jest integralnym składnikiem tego wydawnictwa. Gustowna książeczka przedstawia 33 architektoniczne wariacje (ich ryciny) na temat konkretnej budowli klasycznej. Ich autorem jest nieżyjący już niemiecki architekt Paul Schmitthenner. Istne dziełko sztuki poligraficznej. Taką płytę naprawdę wstyd kopiować!!! A zamieszczona obok reprodukcja fragmentu nie ominie problemu…